/Tekst opublikowany w 2023 w portalu slazag.pl, zaktualizowany/
Wiele mówi się i pisze o rozwoju województwa śląskiego, transformacji gospodarczej obszarów górniczych, przeobrażeniu gospodarczym regionu. Mówi się i pisze o przekształceniu zagłębia węgla i stali – którego rola w utrzymywaniu gospodarki całego państwa była krytycznie ważna przez ostatnie stulecie – w zagłębie nowych technologii, nauki, przemysłu o numerach od 4.0 w górę, usług i tak dalej. W taką naszą niemal „krzemową dolinę”.
Na pierwszy rzut oka wydawać by się mogło, że istotnie tak się dzieje. W ostatnich dekadach wokół nas powstały nowe zakłady przemysłowe, hale produkcyjne, centra logistyczne i szklane biurowce pełne młodych ludzi świadczących usługi finansowe lub informatyczne dla najdalszych krańców globu. W miejsce stopniowo unieruchamianych wież wyciągowych kopalń i wygaszanych pieców hutniczych pojawiły się muzea, lofty, teatry lub galerie. A czasami pozostały jeszcze puste przestrzenie. Pojawiły się więc nowoczesne linie produkcyjne, pojawiły się międzynarodowe korporacje ze swoimi wadami i zaletami. Pojawiły się nowe kierunki dojazdów do pracy, nie tylko do najbliższej fabryki. Wiele zmian wokół nas należy niewątpliwie odnotować.
Nie można zaprzeczyć, że dzieci lub wnuki górników, hutników czy pracowników zaplecza przemysłowego już coraz rzadziej pracują w zawodach swoich przodków. Losy kolejnych pokoleń rozdzieliły się i zróżnicowały. Część uchwyciła się nowych możliwości, zdobyła inne wykształcenie, ukończyła studia, pracuje w usługach, przemyśle, administracji. Nie zawsze są to zawrotne ścieżki karier, czasem jest to po prostu życie z dnia na dzień, bez własnego mieszkania lub ze zniewalającymi na kilka dekad kredytami. Część utraciła zdolność wyjścia poza odziedziczone bezrobocie i minima socjalne. Uzależniła się od alkoholu, zasiłków lub dorywczych prac, tak też niestety wychowuje swoje dzieci. Jeszcze inni wyjechali za granicę związawszy swe losy z innymi krajami Europy lub świata.
Wróćmy jednak do gospodarki. Czy rzeczywiście na Śląsku i w Zagłębiu nastąpiła przemiana technologiczna godna przyznania jej miana drugiej „krzemowej doliny”? Czy zaplecze naukowe rodzimych uczelni kipi od innowacyjnych startupów, a w strefach ekonomicznych produkuje się nanomateriały, zaawansowane technologie półprzewodnikowe, napędy wodorowe lub roboty? A może światowe koncerny lokują tutaj kolejne centra badawczo-rozwojowe? Niestety, odpowiedź rzadko kiedy jest pozytywna, co nie znaczy, że nie ma w okolicy takich miejsc bądź przedsięwzięć w ogóle. Owszem, są. Jednak nie sposób pęcznieć z regionalnej dumy na wieść o otwarciu nowej linii produkcyjnej wiązek kablowych czy kolejnym centrum przeładunku tirów z hektarem blachy nad głowami. Albo od świadomości, że praca w centrach usług wspólnych w sensie wartości dodanej tak naprawdę często niewiele odbiega od wyrąbywania kilofem węgla na przodku w kopalni przez dziadka lub pradziadka, przy czym obecnie narzędziem pracy bywa laptop, arkusz kalkulacyjny, baza danych lub komunikator. A zamiast gołębi karmionych na placu czy skata po szychcie są przysłowiowe już korporacyjne owocowe czwartki i wyjazdy integracyjne…
Brakuje nieco tej najgłębszej innowacyjnej iskry intelektualnej, pionierskich wyzwań, ryzyka ale i sukcesów przedsięwzięć, o których można usłyszeć jeśli nie w mediach światowych, to przynajmniej w branżowych. Tego, co sprawiało, że nasz region jeszcze niecały wiek lub dwa temu był wyznacznikiem gospodarczego sukcesu Europy. Niewiele jest działań, które zachęcają młodych ludzi do przyjazdu tutaj, albo po prostu do pozostania – do studiowania, badania i poszukiwania, a inwestorów do zainteresowania obiecującymi inicjatywami. To nie oznacza, że takich przedsięwzięć nie ma w ogóle, ale nie osiągają one masy krytycznej, w porównaniu z takimi ośrodkami jak Warszawa, Gdańsk, Kraków i Wrocław. Tam odpływają kolejne roczniki najlepszych absolwentów szkół średnich i już po studiach nie wracają – wzmacniając zarówno tamtejszy biznes oparty na wiedzy, jak i zachęcając swoim przykładem młodszych kolegów i koleżanki do tego samego.
Region, który przez dekady zasilał netto budżet państwa, niestety nie do końca potrafi wykrzesać z siebie dosyć sił, żeby sam się skutecznie przeobrazić, zresztą są ku temu potrzebne olbrzymie fundusze, w tym właśnie konkretne środki na badania i rozwój. Nie jest też chyba dostatecznie solidarnie wspierany z poziomu stolicy czy innych regionów, które skupione są na własnych interesach, bez nadmiernych emocji obserwują zacierające się tryby dotychczasowego silnika gospodarki całego kraju. Niedostatek silnej regionalnej reprezentacji w stołecznych gabinetach również temu nie sprzyjał. Być może otwarte właśnie w Katowicach Ministerstwo Przemysłu przywróci w tej materii pewną równowagę, ale pokaże to dopiero czas.
Rezultat dotychczasowych działań, a właściwie ich niedostatku, jest czytelny niczym osunięcie się któregoś z lokalnych klubów piłkarskich z ekstraklasy do drugiej czy trzeciej ligi – wydobycie się z niej wymaga nakładów, szkolenia, transferów i czasu. A tego wydaje się brakować, pomimo wysiłków różnych lokalnych ciał i gremiów, mimo pozyskiwania finansowania z funduszy unijnych. Bo świat, niczym Liga Mistrzów, robi swoje i nie czeka na outsiderów, którzy owszem, także strzelają gole na swoich boiskach, ale są to zwykle widowiska dla rodzin, znajomych oraz garstki wiernych kibiców.
Poniżej zamieszczone jest zestawienie nakładów na badania i rozwój w ciągu ostatnich dwudziestu lat w poszczególnych województwach. Mazowieckie wiedzie zdecydowany prym – tak w ujęciu bezwzględnym, jak i w przeliczeniu na głowę mieszkańca. Coraz szybciej goni go Małopolska, zaś Śląskie jest w drugiej lidze wraz z Dolnośląskim, Pomorskim i Wielkopolską. W przeliczeniu na głowę mieszkańca jest jeszcze gorzej. Czołówka ucieka. A jeszcze w 2015 roku pod względem wielkości inwestycji wyróżniało się tylko województwo stołeczne. Dziś liderów jest już czworo, i nie ma wśród nich Śląska. Dlatego tak ważne jest, żeby zrobić wszystko, by nie pozostać jedynie w czołówce księgowej obsługi świata lub konfekcjonowaniu wiązek elektrycznych. Bo za chwile okaże się, że to pierwsze potrafi sztuczna inteligencja, a to drugie – automaty. A jedno i drugie projektowane zupełnie gdzie indziej…
Ilustracje i wykresy: Dane Głównego Urzędu Statystycznego, aktualizowane 09.01.2023 r.